piątek, 22 stycznia 2016

Powrót do ołówków.. to trudniejsze niż myślałam.. :)

Jak wyżej :) nie rysowałam nic praktycznie przez 3 lata i naprawdę powrót do ołówkowej formy to trudniejsze niż myślałam ... oczywiście nie ułatwiłam sobie pracy sięgając po portret niemowlęcia, no ale co tam. Ołówki to również medium, które mi na chwilę obecną nie szkodzi, dlatego zdecydowałam się na mały came back :) jak wyszło- oceńcie...z poprzedniego posta wiedzie już, że niestety sama się wszystkiego uczę,dlatego każda rada mi się przyda ;)


zawsze bardzo podobały mi się szkice, które są takie niedopieszczone, potargane, takie dzikie i chaotyczne trochę.Wiem, że mi jeszcze bardzo dużo brakuje do tego poziomu :) 

Poniżej przedstawię parę detali :




Rysowałam olówkami Kooh-i-noor, białą pastelą na szarym papierze Canson... polecam ten papier <3 jest cudowny :) 
poniżej linki do materiałów, które polecam :
Ołówki
Blok szkicowy

wtorek, 19 stycznia 2016

Zła czy udana sztuka ? - czyli dlaczego uważam, że warto robić swoje mimo wszystko

   A dziś chciałabym podjąć temat, z którym sama się zmierzam praktycznie odkąd zaczęłam "bawić się sztuką" . .. no więc właśnie, kiedy mówimy o tym, że coś jest źle a coś jest dobrze ? Niestety granica między jednym a drugim jest bardzo cienka i czasami naprawdę trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi...
Dlaczego? Może od początku...

Z własnych doświadczeń wiem, że osóbki najmniej ograniczone twórczo, to dzieci . Mają naprawdę niewiarygodną wyobraźnię, własny ogląd rzeczywistości, co jest w nich cudowne.... i co dzieje się potem ? Taaaaak... dzieciaczki idą do szkoły bądź przedszkola. Pewnie wiele z Was teraz marszczy brwi i zadaje sobie pytanie "o co jej chodzi, przecież w szkołach uczą plastyki..." .. No takie jest generalnie założenie, ale uważam, że szkoła jest naprawdę dużym inhibitorem twórczości dzieci.. Dlaczego? Bo dzieciaczek nie wpisujący się w klucz, robiący coś po swojemu od razu trafia do szufladki "robisz to źle" . No i cała przygoda się zaczyna. Owszem, uczymy się od najmłodszych lat pewnych technik..że klej i papier, że wycinanka, że farby plakatowe itp itd. Ale bardzo fajnie sobie te techniki wykorzystać na własny sposób, bo dlaczego nie? Do tej pory pamiętam zajęcia w przedszkolu, na których mieliśmy narysować jesień, było powiedziane.. tak jak Wy widzicie jesień. No i mała Ewcia poleciała z tematem i wykorzystałam w swojej jesieni wszystkie możliwe kolory, tylko nie te które aktualnie znajdowały się za oknem. I co Ewcia usłyszała? No tak, oczywiście, że źle... Usłyszałam, ze nie ma niebieskich liści.. że kasztany są brązowe, a dlaczego nie narysowałam wiewiórki? .. Ale dlaczego? Skoro to miała być moja jesień, to właśnie tak ją widziałam, że była niebieska, że kasztany były szare i bez wiewiórki... Oczywiście potem zamknęłam się w sobie, bo wszyscy się ze mnie nabijali , że nie wiem jakiego koloru są liście. Wiem, wiedziałam doskonale... ale chciałam inaczej. .

Mam bardzo mało rysunków z okresu dzieciństwa.. ten i następny przetrwały, bo wysmarowałam je w książce "Zbudź się Ferdynandzie".. 

W szkole podstawowej też bywało różnie, tam jednak jakoś tak nie było miejsca na interpretację, bo uczyliśmy się głównie technik i robienia laurek. Myślę, że po sytuacji z liśćmi jakoś mi się odechciało wybiegać poza nudny kanon edukacji plastycznej. Ale pojawił się inny problem.. konkursy plastyczne. Okazało się , że tak Ewcia od niebieskich liści jednak coś tam potrafi , no to się ją pchało tu na konkurs, tam na konkurs.. siedziałam po lekcjach i malowałam, rysowałam : "wiesz, może lepiej tak, może lepiej siak.. ja bym jednak poszła w tą stronę".. Ehhh .. z wrodzonej złośliwości nie przykładałam się do tego w ogóle.. :)


Nie wiem co miałam wtedy na myśli ale trochę to straszne ;) Miałm wtedy z 3,4 lata . Zbiór pochodzi z tej samej książki :)


Potem było jakoś tak, że sama próbowałam rysunku zafascynowana grafikami Maxa Klingera i Victorii Francess.. Pojawiały się okazje by pójść to na kółko, to może do liceum plastycznego... Ale jakoś tak nie wyszło nigdy. I koniec końców skończyło się na tym, że zostałam "szufladowym artystą ".. zakompleksiona swym pseudo talentem . Dopiero chyba na studiach odważyłam się założyć sobie fb z moimi pracami...Wielu ludzi chwaliło, wielu konstruktywnie krytykowało i to w sumie dodało mi sił i odwagi. Ta konstruktywna krytyka przyczyniła się do tego, że zaczęłam próbować, ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć.. Oczywiście to nie jest tak, że nagle zmieniłam zdanie i uważam, że wszystko robię tak jak mi podpowiadają... oczywiście, że nie.
Są hejty, są wyśmiewania się , ale ja to tak trochę cedzę przez grube sito. Myślę, że warto sobie takie uwagi troszeczkę rozgraniczyć. Różnica jest między tym, że ktoś mi podpowiada jak poprowadzić cienie, by akt był bardziej realistyczny, a tym, że komuś nie podoba się moja interpretacja sztuki ludowej, czy moja wizja czegoś tam.. Tu właśnie należy być czujnym.. Moim zdaniem we własnej sztuce, w sztuce, która wyraża nas, która staje się interpretacją naszego światopoglądu nie może dojść do czegoś takiego, że ktoś to nazwie czymś źle wykonanym.. Moim zdaniem takie zdanie może stać się przyczynkiem do hamowania kreatywności i twórczego myślenia.. To tak jak z tymi niebieskimi liśćmi.. Dlaczego źle?


Farby akrylowe poznałam na studiach :) Pokochałam je :) Tutaj maluję obraz dla mojego Miśka :) 


Czaszunie... uwielbiałam rysować takie troszkę mroczne grafiki :) Zdjęcia również z okresu studiów mniej więcej :) 



ehh kończąc te swoje wywody pragnę dodać, że jest to oczywiście moje zdanie, moje doświadczenia . Jeżeli ktoś z Was ma inne zdanie ( bądź podobne, może :) ) to chętnie go wysłucham :)

sobota, 16 stycznia 2016

Co na prezent ślubny ? -czyli porcelana zawsze w modzie ;)

                 Mimo że sezon ślubny jeszcze przed nami, to jakiś taki mam dziś nastrój, że chętnie wracam do prezentów ślubnych, które miała okazję wykonać ;) Nie ma tego wiele, ale to dla mnie naprawdę ogromna przyjemność. Tym bardziej, że najczęściej obdarowywani nie są sami Państwo Młodzi, co ich rodzice...więc tym bardziej cieszę się, że moje prace są przekazywane takim ważnym osobą w podziękowaniu za trud wychowania. Traktuję to naprawdę jako duże wyróżnienie....

                  Do tej pory udało mi się na tą okazję stworzyć dwa komplety talerzy, komplet do herbaty i filiżanki ze spodkiem ;) Ciekawe co jeszcze kiedyś będę miała okazję stworzyć ... :) Wszystko oczywiście zostało w rodzinie, więc pokolenia w mojej rodzinie są zaopatrzone w porcelanę ;)

                  Tym bardziej cieszę się, że na prezenty w tak wyjątkowych chwilach są wybierane rzeczy związane z naszą tradycją, regionem, folklorem. Cieszy mnie to bardzo, że na półkach obdarowanych nie pojawią się jakieś chińskie bibeloty, tylko coś naszego, prawdziwego, coś stworzonego specjalnie na tą okazję i niepowtarzalnego. Nie chcę tu oczywiście wychwalać swojej pracy, ale myślę, że jak najbardziej są to trafione upominki. Zachęcam Was do znajdywania ciekawych artystów, bądź sklepów z wyjątkowymi rzeczami :) Jest ich bardzo dużo.. uwierzcie.. osobiście polecam Galeria Rękodzieła "Ludowe Opole" - znajdziecie tam cuda wianki ;)  Zauważyłam, że handmade wraca do łask ! Więc cudowne czasy nastały.. <3

                 Często piszę o materiałach, których używam do malowania.W przypadku malowania porcelany skupiam się głównie na naszej, polskiej, porządnej porcelanie. Stawiam na jakość, nie na ilość... oczywiście są miejsca, gdzie mogę kupić porcelanę za dosłownie grosze, maksymalnie parę złotych... Ale co z tego, jak nie będę miała gwarancji, że podczas wypału nic nie pęknie... nic się nie stopi czy ukruszy. Oczywiście , nie chcę siebie i innych narażać na taki stres, dlatego unikam taniochy :)

Poniżej moje prace malowane na porcelanie Lubiana <3 ... szczerze polecam !


Talerzyki śniadaniowe ;) 


Zestaw herbatkowy ;) 


Duże talerze obiadowe ;) 


Filiżanki ze spodkiem, personalizowanie ;) 


pozdrawiam :) 


piątek, 15 stycznia 2016

Na desce - strzeż się listonoszu ;)

                   Coś nowego :) No nie jest to nie wiadomo jaka sztuka, ale na razie nie mogę babrać się w śmierdzących farbach do porcelany ( buuu... ), to ratuję się jak mogę ;) Nie wszyscy wiedzą, ale mieszkam prawie na końcu świata , na wsi pod lasem . Wiecie, że wszyscy nasi domownicy lubią zwierzaki , na chwilę obecną dysponujemy:
- kot- sztuk jedna , kotka, lat 8 , myślę, że jej głównym celem egzystencjalnym to eliminacja człowieków    
   ..po kolei..
- pies - sztuk półtora ( nadwaga ) , suczka, lat 4 , jest piesełem, który cieszy się niemalże z wszystkiego ;)
- ryby- sztuk parę , miejsce przechowywania- szklany zbiornik wodny- nie zauważyliśmy większych
    zażyłości między sobą :)
Uwielbiamy nasze zwierzaki, choć oczywiście czasami doprowadzają nas do szału :) Jakiś czas temu przyszedł do mnie dziadek i stwierdził, że trzeba by było kupić tabliczki na furtki, informujące, ze na posesji luźno biega pies. Nasza sunia faktycznie robi niesamowite larmo, ale chwilę po tym oczywiście wszystkich kocha miłością wielką ;) Ale faktycznie, każdy może się bać psa, który wrzeszczy pod płotem.
Zaczęłam się rozglądać za jakimiś tabliczkami , no i jakoś tak.... nic mi się nie spodobało.
Jak już wiecie , lubię ciągnąc wiele srok za ogon ... więc sobie pomyślałam SE SAMA ZROBIĘ :P ;)

Zaczęłam się rozglądać nad drewnianymi tabliczkami, które byłyby idealne na tabliczki ostrzegawcze ;) Znalazłam takowe ;) Bardzo szeroką ofertę ma Drewlandia ... polecam ;) A

Ale deseczki deseczkami....nie miałam oczywiście farb akrylowych, bo wyciaprałam wszystkie na bombki... jednak i tak nie byłam zadowolona ze swoich farb.. średnio kryły i musiałam nakładać parę warstw, więc oczywiście zasięgnęłam rady u doświadczonej koleżanki z Fleur Design i poleciłam mi naprawdę świetne farby akrylowe ( Aga-lov ja <3 ) .. no i Sumlińska wpadła w szał zakupów.... napadłam na sklep "Szał dla plastyków"  i szczerze polecam... szybko, sprawnie i mnóstwo ciekawych materiałów.... aż żałuję,ze moja pensja jest tak niska :D Ale dobry mąż nakupywał ;)

Jak już wszystkie materiały do mnie dotarły , to zaczął się proces twórczy;) ahh <3 Postanowiłam zrobic sobie tabliczki takie trochę z przymrużeniem oka ;)
Najpierw może przedstawię sprawczynie tego całego zamieszania i bohaterki moich tabliczek ;)








          kotełek <3 Scarlet vel Mopsiu vel Tuptuś ;)



piesełek <3 Suzi




                                                                     sielsko...anielsko ;)




A teraz tabliczki, które sobie zmalowałam ;) Mąż mi je musi jedynie jeszcze polakierować, bo ja z wiadomych względów nie mogę sama :)















Mam w planach jeszcze parę innych tabliczek, może uda mi się jeszcze coś zmalował... przed porodem :)
Pozdrawiam twórczo :) <3







niedziela, 10 stycznia 2016

Kocie Kubki podbiły Svitavy :) - czyli z wizytą w Czechach :)

                       A to dosyć ciekawa przygoda ;) Czasami mi się takie zdarzają ;) ....
Jak większość z Was wie, pracuję w jednej z opolskich bibliotek, tam przewija się dziennie bardzo wiele osób, dlatego czasami nawet bym się nie spodziewała kogo mogę spotkać ;)
Parę z moich współpracowników posiada moje kubki....czy to kocie, czy to inne, ale ludowe ;) no i siłą rzeczy czasami widać z czego dany bibliotekarz czy bibliotekarka pije ;)
Pewnego dnia miałam wolne i zadzwoniła do mnie koleżanka, że podała mój numer Pani, która zachwyciła się moimi kubkami. Zawsze jestem ciut nieśmiała, jeżeli chodzi o takie sytuacje... bo tłumaczę to sobie, że "aaaa to takie jeszcze nie jest idealne... aaaa, to takie w sumie moje..." itp..
Okazało się , że znam oczywiście Panią Kasię, nieraz wypożyczałam jej książki . Okazało się , że Pani Kasia wyjeżdża do Czech i chciałaby moje kocie kubki z imionami koleżanek.. no, po wielu rozmowach się zgodziłam. ..
Ale na drodze pojawił się problem... nie mam pieca! nie mam gdzie wypalić porcelany  .. :( . byłam już skłonna poprosić koleżankę "po fachu" , by zrobiła te kubeczki za mnie, bo strasznie nie lubię kogoś rozczarowywać. No i tu się okazało, że Partner Pani Kasi ma dostęp do takich piecyków ;) Więc problem się rozwiązał....
Ale co się okazało? Że moje kubeczki trafiły na wystawę w muzeum w Svitavach :) ... taką niespodziankę mi zrobili :)

Niestety nie mam pięknych zdjęć moich kubeczków po wypale... mam tylko takie warsztatowe, ale może Wam chociaż tyle wystarczy :)


Taaak..... kolorowanie zawsze zaczynam od zielonego :) 



Pierwszy raz łączyłam moje koty z imionami.... musiałam troszkę pokombinować, pozmieniać pewne rzeczy, ale generalnie fajnie wyszło :) 


A w takim stanie kubeczki trafiły do pieca :) ...kiedy ja się swojego dorobię... :( 
Pozdrawiam Was ciepło :*



wtorek, 5 stycznia 2016

Panie w ołówku :) - czyli parę słów o tym dlaczego lubię rysować kobiece portrety

                      Rysunek daje bardzo szerokie możliwości wyrażenia siebie. Jednak czasami są takie dni, że nic kreatywnego nie przychodzi do głowy, a tworzyć się chce ;) W takich sytuacjach najczęściej sięgam po inspiracje w wirtualnym świecie, a jedną z wielu rzeczy, które lubię rysować to portrety kobiece.
Nie wiem czy nie nazywam swoich rysunków portretami zbyt szumnie, bo na pewno nie wpisują się w określone kanony plastyków czy rysowników... ale co tam :)
Gdy byłam w 4 klasie zaczęłam próbować odwzorowywać ludzkie twarze na kartce papieru. Wychodziło oczywiście koszmarnie ;P... potem wróciłam do "ludzkich twarzy" dopiero na studiach. Wtedy powstał pierwszy portret mojej drugiej połowy ... <3 no i posypało się wtedy sporo twarzy. Ale głównie kobiecych.
Dlaczego kobiety?..
-bo uważam, że niektóre z nich urodziły się po to , by je fotografować bądź rysować..
-bo są intrygujące,
-bo są wyzwaniem...

Pierwszą Panią, którą chcę Wam zaprezentować to przepiękna Claudia Cardinale. Obok zdjęcia, mój rysunek :P oczywiście porozjeżdżane proporcje, ale może ktoś z Was udzieli mi jakichś rad ???

                                                  matulu... podobieństwo tu średnie :)


Okazało się, że moja połowa wzdychała zawsze do Jessici Alby..więc postanowiłam coś dla Niego zmalować.. :)




A ostatni kobiecy portret jaki rysowałam to zjawiskowa Bette Davis ... te oczy <3 

 

Ten ostatni jest moim ulubionym. Jest ostatnim portretem jaki narysowałam przed porcelanowym szaleństwem. Ale już powoli kompletuję sprzęt i na pewno będę wracać do rysunku.. tylko podejrzewam, że modelka będzie inna :) <3

Liczę na jakieś słowa krytyki, porady itp.. Sama do wszystkiego nie dojdę ;) Pozdrawiam <3






niedziela, 3 stycznia 2016

Trwałość, siła i.... wzmocnienie atrakcyjności :) - czyli słów kilka o hematytach :)

             Ostatnio po raz pierwszy sięgnęłam po ten kamień i naprawdę mnie zachwycił ;) Jestem pewna , że to nie ostatnia biżuteria wykonana z użyciem hematytów. Uwielbiam go w połączaniu szarości i czerni...chociaż kto wie, może kiedyś połączę go z innym kolorem.


Jak widać na zdjęciu hematyt to ciemny, czarno srebrzysty kamień, po przekrojeniu jego wnętrze mieni się na rdzawo-czerwone barwy. Można spotkać formy metaliczne i matowe.. jednak ja spotkałam się jedynie z kamieniami z "połyskiem" . 
Hematyt to oczywiście minerał - tlenek żelaza. "Tworzy czarne, ciemnoszare, brunatne lub czerwonawe tabliczki albo łuseczki, występujące w skupieniach. Twardość 5. Rysa czerwono wiśniowa. Powstaje w środowisku utleniającym w bardzo różnych skałach: w złożach hydrotermalnych, w skałach wulkanicznych, a także w skałach metamorficznych. Znaczne złoża powstają w czasie wietrzenia skał w suchym i gorącym klimacie."


Szklane głowy, hematyt



Róża hematytowa



Błyszcz żelaza, hematyt. 


Mówi się, że hematyty to kamienie trwałości i siły, w starożytnym Babilonie uważane za kamienie wojowników. Działa oczyszczająco na krew, więc wzmaga naszą atrakcyjność :) . Biżuteria z tymi kamieniami aktywizuje nasze siły witalne, ułatwia pokonywanie trudności i pomaga w realizacji zamierzonych celów. 
Hematyty pomagają nam wzmocnić i regenerować organizm, niwelują oznaki osłabienia i anemii, pomagają również przy różnego rodzaju bólach. 
Istnieje teoria, że hematyty pomagają wygrać procesy sądowe, dlatego nazywany jest również kamieniem prawników. 
Hematyty zwiększają naszą świadomość, równoważą energię naszego ciała i ducha . Mówi się, że pomagają zamienić marzenia w jawę ;) - NIC TYLKO NOSIĆ :) 

Poniżej zdjęcia moich praz z wykorzystaniem hematytów :)
Większe zdjęcia dostępne na fb oraz przy wpisie do poniższego kompletu na blogu :) 





źródła:http://www.kamienie.czarymary.pl/Hematyt.html, http://ezodar.pl/index.php?/topic/735-hematyt/, wikipedia 



sobota, 2 stycznia 2016

Eileen

W rysunku mam jeszcze gotyckie ciągoty ;)jeszcze... jej .. nie rysowałam chyba od roku. Ostatnio strasznie tęsknię za rysowaniem, ale moje ołówki są wielkości maliny.. Dlatego muszę się koniecznie zaopatrzyć w porządny sprzęt <3 i zacznę sobie coś tworzyć ;)

Rysunek poniżej powstał jak byłam jeszcze na studiach . Miała powstać cała seria, no może kiedyś powstanie :P

Rysunek był zawsze dla mnie odskocznią od dnia codziennego; od myśli, od zmartwień od demonów, które zabierają nam uśmiech na twarzy. I w sumie od tego wszystko się zaczęło, rysunek mnie wciągnął a potem zaczęłam próbować innych dziedzin sztuki ;) Wychodzi jak wychodzi, raz lepiej raz gorzej, ale robię to po swojemu ;)


Jestem ciekawa, czy Wam się spodoba moja pseudo twórczość z wyobraźni :) Jeżeli macie ochotę to zapraszam również na : https://www.facebook.com/kocia.pracownia/